Piekło jest puste,
a wszystkie diabły są tutaj.
William Szekspir
Burza
Zwłoki młodej kobiety zostają znalezione w jednym z gdańskich domów. Ktoś ją udusił, a ciało upozował. Prowadzący czynności śledcze komisarz Sławomir Kruk odkrywa, że krótko przed śmiercią kobieta wpadła na ślad pewnej tajemnicy.
Krewni zmarłej nie chcą współpracować z policją, której nie ufają. Prowadzą własne śledztwo, sami zamierzają też wymierzyć mordercy sprawiedliwość. Pełni żalu i nienawiści, nie cofną się przed niczym.
Kruk musi się spieszyć, nie może dopuścić, by to krewni ofiary dopadli mordercy jako pierwsi.
Inne wydania:
Gdzie kupić?
Empik Bonito Tania Książka Świat Książki Legimi Nexto Ebookpoint
Krewni – fragment
Spała na boku z głową na rękach złożonych jak do modlitwy. Niczym mała dziewczynka. Rzeka gęstych włosów zasłaniała jej twarz za sprawą matki, która zagarnęła je tam przed wyjściem z sypialni. „Tu się śpi” – głosił napis w drewnianej ramce zawieszonej nad łóżkiem. Śpij, pomyślał mężczyzna, który stał u wezgłowia łóżka przy oknie. Ja będę cicho. Ale czy tamten drugi będzie? Nieco dalej na podłodze klęczał człowiek, który nie miał twarzy i bawił się czymś w skupieniu. Błędem byłoby mu przeszkadzać, gdy sięgał do walizki i wyciągał z niej swoje przerażające zabawki. Nie, tamten też nikogo nie obudzi. Tacy jak on są przyzwyczajeni do ciszy. Mężczyzna przy oknie uchylił białą zasłonę, która częściowo przesłaniała drzwi tarasowe. Poczuł na twarzy ciepłą smugę czerwcowego światła i przez moment wyobraził sobie, że idzie w tym świetle nadmorskim deptakiem, a potem wchodzi na plażę i rzuca się do morza, żeby zmyć z siebie cały ten obłęd. Przez chwilę bawił się tym wyobrażeniem, po czym znowu zwrócił się ku wnętrzu sypialni. Dominowały szarości i granaty, oprócz łóżka stały tu jeszcze komoda ze szklanym blatem, toaletka ze zbitym lustrem, stolik z małą lampką i szafa. Nawet ozdobne poduszki miały zgaszone kolory. Na korytarzu zazgrzytał telefon komórkowy. Jego przeszywający dźwięk powtórzył się trzykrotnie, zanim wysoka kobieta w garsonce zdążyła odebrać. Powiedziała do telefonu kilka ostrych słów, ale mężczyzna przy oknie tylko na nią patrzył i nie zadał sobie trudu, by zrozumieć, o czym mówi. Spojrzał na łóżko z niepokojem, jednak dziewczyna wciąż spała. Jego wzrok łagodnie prześlizgnął się po pościeli utkanej w misterne kwiatowe wzory. To naprawdę ładna pościel, pomyślał. Z kuchni dobiegł krzyk. Nie przebrzmiał, tylko lekko opadł i trwał, po czym przeszedł w niemal zwierzęce wycie. Mężczyzna na moment przymknął oczy, bo dosięgnął go ból kryjący się za tym dźwiękiem. Nawet to nie obudziło dziewczyny. Nic już jej nie obudzi. Spała zbyt głęboko. Kobieta w garsonce skończyła rozmawiać przez telefon, po czym oznajmiła: – Matkę wysyłam do szpitala. – Dochodziła dopiero dziewiąta trzydzieści rano, ale jej twarz zdradzała oznaki wyczerpania. – Niech ją czymś naszprycują, tu sobie nie poradzimy. Popatrzyła, jakby na coś czekała. Mężczyzna przy oknie skinął głową, przyzwalając, choć nie musiała go pytać o pozwolenie. Zniknęła w kuchni. Człowiek bez twarzy podniósł się z podłogi, zdjął białą maskę i odzyskał twarz. – Sprawca urządził sobie spacer, zanim zaniósł dłoń do łazienki, stąd tyle krwawych plam na podłodze. – Ile spędzisz tu czasu? – Cały dzień. Chcę zebrać jak najwięcej próbek. W przedpokoju zaroiło się od ludzi. Dwóch umundurowanych policjantów prowadziło słaniającą się czarnowłosą kobietę. Głowę obracała w kierunku sypialni, a otyły mężczyzna w garniturze usiłował coś do niej mówić i jednocześnie zasłonić jej widok. Gdy wyprowadzono ją z mieszkania, na chwilę zapadła cisza. Otyły człowiek w garniturze wrócił i stanął w drzwiach sypialni. Ciężko oddychał i się pocił. – Koszmar. – Rzucił szybkie spojrzenie w stronę łóżka. – Dobra, ta pani jest spokojniejsza i sprawi nam mniej kłopotów. Cofnął się do kuchni, gdzie zostawił narzędzia. Mężczyzna przy oknie nie odezwał się. Pragnął, aby dziewczyna się pośpieszyła i otworzyła oczy, wstała, zanim tamten wróci rozpocząć czynności. Zanim ją rozbierze, zacznie oglądać jej skórę centymetr po centymetrze, uciśnie ciało w miejscach plam opadowych, włoży w odbyt termometr, próbując oszacować czas śmierci. Zanim technik, znowu w masce lub bez, zacznie robić zdjęcia jej zmiażdżonej szyi. Zostało jej jeszcze trochę czasu, żeby powstrzymać to wszystko, ale miała go coraz mniej. Za chwilę medyk w garniturze formalnie stwierdzi zgon, i z tą chwilą młoda kobieta przestanie być człowiekiem, a stanie się rzeczą. Nie całkiem zwykłą rzeczą, rzeczą sui generis, wobec której prawo nakazywało szacunek, ale jednak rzeczą, po którą przyjedzie wesoły autobus. Wstrzymał oddech. Co się dziś z nim działo… Po raz kolejny popatrzył na dziewczynę, na jej upiornie zmienioną twarz za zasłoną włosów. Doskonale wiedział, co się z nim działo. Z przeszłości wypłynęła inna twarz, nieco młodsza, ale równie upiorna, i te dwie twarze zlały mu się w jedną. Nigdy się od tego nie uwolnię, pomyślał. Tyle razy wydawało mi się, że czas zrobił swoje, ale to ciągle wraca. Z trudem zapanował nad sobą. Na szczęście technik zajęty był robotą i patrzył w inną stronę. Może to wszystko by nie wracało, gdyby wtedy, w dalekiej przeszłości, udało się zrobić, co należało. Dotknął dłoni wsuniętej pod policzek dziewczyny. Nawet przez lateksową rękawiczkę poczuł, że jest zimna. Oczywiście, że zimna. Pomiędzy drobnym nadgarstkiem a przedramieniem widniała szczelina. Prawa dłoń była odcięta, starannie umyta i idealnie biała, za to prześcieradło w tym miejscu zesztywniało od krwi. Zaschnięte kropelki widniały na twarzy, włosach i ciele dziewczyny. Zabiję tego, kto ci to zrobił, pomyślał. Technik schował coś do leżącej w rogu pokoju walizki i wyprostował się. – Matka mogła zatrzeć sporo śladów. Myślisz, że straciła rozum? Mężczyzna przy oknie nie odpowiedział, bo zapatrzył się na ogród za szybą. – Dopadnij sprawcę – mówił dalej technik. – Zafundujmy mu dożywocie. – Czekał na reakcję, ale się nie doczekał. – Hej, komisarzu, co z tobą? Sławek… Komisarz Sławomir Kruk drgnął, odwrócił się od okna i napotkał wzrok technika. – Tak, dopadniemy go. Zrobimy, co trzeba.